Leczenie naturalne

Natura dała Nam wszystko co niezbędne…

Przyszłość połączenia efektu leczniczego nadtlenku wodoru i promieni UV

Posted by naturalnel w dniu 10 października, 2014


Przyszłość połączenia efektu leczniczego nadtlenku wodoru
i promieni UV
Porównując dane otrzymane podczas leczenia za pomocą nad­tlenku wodoru i napromieniowywania ultrafioletowego krwi, doszliśmy do wniosku, że u podstaw efektu tego os­tatniego leży również tlen atomowy, powstający w wyniku wprowadzanej energii promieni UV w fizjologicznym zakresie częstotliwości.
Tlen atomowy jest tym czynni­kiem leczniczym, który oddziałuje pod­czas stosowania urządzenia „Helios-1″. Stąd płynie wniosek: nadtlenek wodoru i ultrafioletowe na-promieniowywanie krwi w zapropono­wanym przez nas urządzeniu to od­miana jednej i tej samej metody lecze­nia tlenem atomowym, przy czym wła­ściwa dawka w różnych sytuacjach zapewnia bezpieczeństwo takiej ku­racji, a sama metoda zapewnia możli-
wość leczenia każdej choroby bez uży­cia lekarstw syntetycznych, które z za­sady obniżają odporność po pierwszych objawach poprawy.
Pozostało już tylko połączyć obie te metody leczenia: jeden dzień -H2O2, drugi dzień – napromieniowywa-nie UV.
Zważywszy, że duże dawki nad­tlenku wodoru mogą wywołać reakcje niepożądane, wydaje się celowym wprowadzać go dożylnie przez urzą­dzenie do naświetlania do UV. Nadtle­nek wodoru, szybko rozkładający się w świetle, jeszcze szybciej rozkłada się podczas napromieniowywania UV. Do żyły dostaje się już woda i tlen atomo­wy, co także pozwala w ciężkich przy­padkach wprowadzać duże dawki tle­nu atomowego, unikając szkodliwego działania dużego stężenia H2O2. Czyni to zabieg absolutnie bezpiecznym.
Jak widać, opracowane przez nas urządzenie do ultrafioletowego napromieniowywania krwi posiada is­totną przewagę nad podobnymi kon­strukcjami.
Biorąc pod uwagę fakt, że bez ultrafioletowego spektrum zakresu C nie może istnieć ani człowiek, ani zwie­rzę czy roślina, kontynuowaliśmy jed­nocześnie prace nad konstrukcją przy­borów i urządzeń nie tylko do wykorzy­stania w praktyce medycznej, ale rów­nież w weterynarii i rolnictwie. Opra­cowano instrukcje, przybory i urządze­nia, o których nie tylko zostały powia­domione zainteresowane, wydawałoby się, urzędy, ale i przedstawiono prze­konujące dowody ich skuteczności (na przykład, „Helios-1″ pomyślnie prze­chodził próby kliniczne w wiodących klinikach kraju). Lecz zastosowanie te­go wszystkiego w naszym kraju okaza­ło się niepotrzebne. A wiecie dlacze-035
go?
Ułatwię Wam znalezienie odpo­wiedzi: otóż dlatego, że te przybory i urządzenia „zabiorą chleb” wielu prze­dsiębiorcom wypuszczającym lekarst­wa syntetyczne, nawozy sztuczne itd. Na przykład napromieniowanie roślin ultrafioletem (który jest im tak samo nieodzowny, jak ludziom i zwierzętom) praktycznie wyklucza konieczność używania nawozów mineralnych przy jednoczesnej poprawie plonu wszyst­kich kultur prawie o 1,5 raza. Następu­je przy tym również rekultywacja gleby.
Jeśli mowa o medycynie, to w Ministerstwie Zdrowia Federacji Rosyj­skiej znajduje się cała dokumentacja niezbędna do seryjnej produkcji urzą­dzeń „Helios-1″, ale została skomple­towana jeszcze w ZSRR, i teraz wy­maga się powtórzenia związanych z nią procedur, lecz pod egidą nowego państwa – Rosji.
Nie są potrzebne nowe asygna-cje, badania, nakłady czasu oraz sił. Trzeba po prostu wydać decyzję i za­cząć je wprowadzać, jako że są po­trzebne każdej klinice i każdemu szpi­talowi.
Niestety, nic się nie zmienia: Mi­nisterstwu Zdrowia jest to niepotrzeb­ne. Oto dlaczego wynalazcy wcześniej nieustannie proponowali, by stworzyć przy Ministerstwie Zdrowia niezależną instytucję, która zajmowałaby się wdrażaniem do praktyki lekarskiej przyszłościowych opracowań, a jej jak nie było, tak i prawdopodobnie nie bę­dzie w najbliższej przyszłości.
Właściwości lecznicze i zastosowanie nadtlenku
wodoru
Przyroda mądrze postąpiła, da­jąc organizmowi wszystko, by prawid­łowo funkcjonował jako samodzielny, samoregulujący się układ. Jedną z je­go najważniejszych cech jest zdolność wytwarzania przez komórki układu od­pornościowego (leukocyty i granulo-cyty) nadtlenku wodoru z wody i tlenu cząsteczkowego.
Nadtlenek wodoru, swoją drogą, rozpada się na wodę i tlen atomowy, co stanowi mocną broń przeciwko pa-togennym „wrogom”, niezależnie od tego, czy to wirusy, bakterie, grzyby, czy infekcje pasożytnicze. Ponieważ wydziela się przy tym nieodzowny dla komórek aktywny tlen, jednocześnie likwidacji ulega efekt glikolizy, który powstaje podczas niedotlenienia, na czym cierpią wszystkie reakcje bioche­miczne i bioenergetyczne w organiz­mie, a w pierwszej kolejności mito-chondria, które przestają produkować niezbędną dla komórek energię. Mito-chondria odgrywają ogromną rolę w procesach życiowych nie tylko komór­ki, lecz i całego organizmu.
Wcześniej była już mowa o tym, że komórki rakowe mogą powstać wy­łącznie w środowisku beztlenowym, czyli przy glikolizie, nawet w warun­kach braku wielu makro- i mikroele­mentów. Laureat Nagrody Nobla O. Warburg mówił o tym jeszcze na po­czątku zeszłego stulecia.
Tak więc jeśli mitochondria nie otrzymują niezbędnych do właściwego działania pierwiastków, przechodzą na beztlenowy tryb pracy, w rezultacie czego zakłóceniu ulega oddychanie
036
komórki, w szczególności, proces powstawania nowych komórek oraz ni­szczenia martwych i patologicznych.
Jedną z ważniejszych funkcji or­ganizmu jest zachowanie równowagi elektrolitycznej, czyli homeostazy, lub też równowagi kwasowo-zasadowej. Każde odchylenie od tej równowagi świadczy o procesie zapalnym w orga­nizmie, co ma miejsce podczas niedot­lenienia komórek, i odbija się przede wszystkim na mitochondriach – tych malutkich elektrowniach.
Jednakże przypominam jeszcze raz, że mowa nie o tlenie molekular­nym, który dociera do naszego organi­zmu wraz z powietrzem, a o tlenie ato­mowym, który – będąc mocnym anty-oksydantem – nie tylko przywraca pra­widłową pracę komórek, ale i, utlenia­jąc niedotlenione substancje, likwiduje w komórce wszystko, co przeszkadza jej w pracy.
Jeśli komórki układu odpornoś­ciowego, jego „zabójcy” – leukocyty i granulocyty – nie produkowałyby nad­tlenku wodoru, nasze życie byłoby w ogóle niemożliwe. Oto dlaczego nad­tlenek wodoru powinien być obecny w organizmie zawsze w wystarczającej ilości, co niestety z różnych powodów nie ma miejsca. Jak donoszą na przy­kład dr Fletcher i dr Maalen, u chorych na białaczkę produkcja nadtlenku wo­doru jest mniejsza o 70%, i dopóki nie zostanie przywrócony jego poziom, wyleczenie takiego chorego jest prak­tycznie niemożliwe.
Jakie procesy zachodzą w orga­nizmie podczas powstawania nad­tlenku wodoru? Należy powiedzieć, że wzór rozpadu nadtlenku wodoru na wodę i tlen nie odpowiada całej istocie tego procesu, ponieważ przy rozpa­dzie jednej cząsteczki nadtlenku wo-
doru powstaje jeden atom tlenu atom­owego: H2O2 = H2O + O’ + 23 kcal.
Podczas rozpadu dwóch mole­kuł nadtlenku wodoru powstają dwa atomy tlenu, które łączą się w cząste­czkę tlenu: 2H2O2 = 2H2O + O2 + 47 kcal.
Jednak prawdopodobieństwo powstania z nadtlenku wodoru molekuł tlenu jest niewielkie, ponieważ w zwią­zku z wysoką aktywnością tlenu ato­mowego jest on wykorzystywany w pierwszej kolejności do normalizacji procesów utleniania i przywracania or­ganicznych rodników, co wymaga mniejszych energii niż powstawanie cząsteczek tlenu. Przytoczone reakcje zachodzą jednocześnie, ale w różnym czasie i warunkach z różnymi ener­giami i, odpowiednio, prędkościami.
W taki sposób poprzez te rea­kcje zachodzi bardziej złożony, zrów­noważony proces uzyskiwania tlenu molekularnego i atomowego, który odgrywa naczelną rolę w procesach utleniająco-redukcyjnych. Zakłócenie jego powstawania prowadzi do rozma­itych chorób, o czym już wcześniej wspominałem. Obserwuje się przy tym określoną zależność: aktywność tlenu cząsteczkowego jest tym większa, im większe stężenie tlenu atomowego, i na odwrót.
Na przykład w lesie sosnowym występuje wysokie stężenie tlenu nie tylko molekularnego, ale i atomowego, powstającego z szybko rozpadającego się ozonu, którego zapach można na­wet wyczuć.
Zatem katalizatorem reakcji bio­energetycznych, zachodzących w or­ganizmie dzięki przemianom elektro­nowym, jest tlen atomowy powstający z nadtlenku wodoru.
Należy w tym miejscu powie-037
dzieć kilka słów o Żyrandolu Czyżews­kiego [niektóre źródła polskie błędnie nazywają go „lustrem” Czyżewskiego sądząc, że rosyjskie słowo „liustra” oz­nacza lustro]. Najważniejsza zasługa Czyżewskiego polega na tym, że udo­wodnił, iż w powietrzu występują aero-jony, bez których człowiek nie może żyć. Nazwał je „witaminami powietrza”.
Jeśli na przykład zwierzętom (myszy, koniowi) pozwalać oddychać powietrzem przefiltrowanym przez wa­tę, to w ciągu trzech tygodni umierają od takiego „sterylnego” powietrza. Tymczasem okazuje się, że z pomocą stworzonego przez uczonego żyran­dola powstaje powietrze zjonizowane, ozon, który rozpadając się, tworzy tlen molekularny i atomowy, wywierający tak życiodajny wpływ. Jest to takie sa­mo zjonizowane powietrze, którym od­dychamy w pobliżu górskich wodospa­dów.
Mamy do czynienia z jeszcze je­dną ciekawą okolicznością. Otóż jeśli w specyfikacji technicznej urządzenia jest napisane, że w objętości równej 1 m3 wokół lampy powstaje określona ilość jonów naładowanych ujemnie, które poprawiają stan zdrowia czło­wieka, to możecie być pewni, że w tej samej objętości znajduje się dokładnie tyle samo jonów dodatnich, które pog­arszają zdrowie. Rzecz w tym, że bez wzajemnego powiązania procesów do­datnich i ujemnych nic nie może w Przyrodzie istnieć.
W miarę rozwoju cywilizacji człowiek zamknął się w puszce Fara­daya [zwanej też klatką Faradaya], w której zmieniony został składnik elek­tromagnetyczny, kiedy to więcej jest aerojonów dodatnich niż ujemnych. W rezultacie tego komórka organizmu, tracąc ładunek w błonie komórkowej,
staje się podatna na uszkodzenia przez jakikolwiek szkodliwy czynnik. Oto dlaczego, znajdując się w pobliżu Żyrandola Czyżewskiego i przechwy­tując aerojony ujemne, człowiek od­czuwa ulgę.
Jedno tylko nie jest brane pod uwagę przy stosowaniu tego urządze­nia. Podczas pracy elementy Żyrando­la, rozkładając powietrze na jony doda­tnie i ujemne, niczym odkurzacz przy­ciągają ku sobie wszelkie zanieczy­szczenia, co w konsekwencji może wpłynąć na skuteczność działania Ży­randola i na zdrowie człowieka.
Jak więc właściwie wykorzysty­wać Żyrandol? Należy przewietrzyć pomieszczenie, zamknąć okna, zlikwi­dować przeciągi, włączyć Żyrandol na 20-30 minut, a następnie wyłączyć. Procedurę tę należy powtarzać cyk­licznie co 2-3 godziny. Niestety, nigdzie nie natknąłem się na dane o tym, jak długo Żyrandol może funkcjonować w „warunkach polowych”.
Istota oddychania polega na łączeniu wodoru pochodzenia organi­cznego i tlenu z powietrza. W sensie chemicznym proces ten jest jedna­kowy w przypadku zwierząt i roślin, przy czym rośliny wydzielają 20 razy więcej tlenu niż go pochłaniają. Dlate­go w atmosferze zachowana jest nie­odzowna dla człowieka ilość tlenu. Wszystkie te reakcje zachodzą w na­stępującym porządku: tlen molekular­ny – ozon – nadtlenek wodoru – tlen ato­mowy, z wydzieleniem energii podtrzy­mującej temperaturę ciała 36,6°C i stworzeniem powłoki biopola – aury (służącej również jako doładowanie or­ganizmu, pochodzące z otaczającego środowiska) i procesu tworzenia no­wych komórek oraz niszczenia sta­rych. Mówiąc przenośnie: każda ko-038
mórka to swego rodzaju reaktor jądro­wy, dostarczający energię procesom komórkowym i zapewniający życie całemu organizmowi.
Czyż nie na tym polega geniusz Kurczatowa [Igor Wasiljewicz Kurcza-tow, radziecki fizyk jądrowy, uznawany za ojca rosyjskiej bomby atomowej; po zdaniu sobie sprawy z jej mocy, stał się gorącym zwolennikiem zaprzestania prób jądrowych], że w celu stworzenia reaktora atomowego, do którego prze­widział wykorzystanie w charakterze rdzenia właśnie wodoru, którego spa­dek stężenia w organizmie powoduje mutowanie komórek i niekontrolowany ich rozrost, dający się powstrzymać tylko za pomocą przywrócenia stanu równowagi w procesie tworzenia się tlenu i węgla, skopiował po prostu pro­ces zachodzący w organizmie? Oto dlaczego tak ważna jest właściwa pro­porcja dwutlenku węgla i tlenu. Prze­cież jej zachwianie prowadzi z zasady do zmian patologicznych w pracy ko­mórek.
Zrozumienie istoty tych proce­sów stanowi płaszczyznę do zastoso­wania nadtlenku wodoru w leczeniu różnych chorób. Wprowadzając do or­ganizmu brakujący nadtlenek wodoru, wprowadzamy dodatkowe „paliwo”, stymulujące procesy atomowe prze­biegające w komórce, pobudzając je do rozpoczęcia pracy i obrony przed czynnikami szkodliwymi. W przyrodzie występuje wiele źródeł powstawania tlenu atomowego: człowiek dobrze się czuje w lesie, w pobliżu kipiącego wo­dospadu, pod Żyrandolem Czyżews­kiego, w kąpieli tlenowej, podczas wy­stawiania się na promieniowanie ultra­fioletowe – wszystko to za sprawą bez­pośredniego powstawania tlenu ato­mowego z ozonu.

Aktywność tlenu atomowego jest bardzo duża i w pierwszej kolejności utlenia on atomy pierwiastków, które są niewłaściwe dla danego organizmu. Cała flora patogenna boi się jak ognia spotkania z takim tlenem, ponieważ sama powstaje praktycznie tylko przy jego niedoborze.
Najważniejsze, że przeznacze­niem tlenu atomowego jest korygowa­nie częstotliwości rezonansowej komó­rek, wspomaganie rozwoju nowych i niszczenie starych oraz chorych.
Taki mechanizm działania nad­tlenku wodoru potwierdzony jest sze­regiem obserwowanych przypadków.
Pacjentka N., 40 lat, zachorowa­ła na raka piersi z rozległymi przerzu­tami Odmówiono jej operacji, po czym wyjechała na syberyjską wieś, gdzie rósł las cedrowy. Mieszkała tam 6 mie­sięcy. Wróciła całkowicie zdrowa.
Młody, 16-letni człowiek wrócił ze szkoły i zasnął w czasie kolacji. Spał 3 miesiące. Ojciec, ordynator oddziału reanimacji w Wołgogradzie, zwracał się o pomoc do wszystkich instancji, wtącznie z Moskwą. Nikt nie mógł obudzić syna.
Wykonano dwa zabiegi napro-mieniowywania ultrafioletowego krwi, za pomocą skonstruowanego przez nas instrumentu „Helios-1″. Następ­nego dnia młodzieniec obudził się, naj­pierw poznał siostrę, potem matkę, a następnie całkowicie doszedł do sie­bie.
– Pacjent K.,83 lata, stale krwa­wiący nowotwór złośliwy prawej skroni (wielkości jajka kurzego). Prowadzone leczenie nie przynosiło rezultatu i le­karze odmówili dalszej opieki nad pac­jentem. Zadecydowano, by na ranę przykładać tampony zmoczone w 5%, a potem 30% roztworze nadtlenku wo­doru. Po tygodniu krwawienie ustało, po miesiącu zniknął sam nowotwór. Powierzchnia prawej skroni stała się czysta, jakby niczego tam wcześniej nie było. Lekarze nie mogli uwierzyć, że w taki sposób została zlikwidowana narośl, z którą oni nie mogli sobie po­radzić.
W książce U. Douglasa „Uzdra­wiające właściwości nadtlenku wodo­ru” wylicza się choroby spowodowane stanami immunodeficytowymi (reuma­toidalne zapalenie stawów, zapalenia tkanki miękkiej, alergie itd.), które prak­tycznie wszystkie są wyleczalne za po­mocą nadtlenku wodoru, szczególnie podawanego dożylnie.
Tak w ogóle, to ludzie o dociekli­wych umysłach wykorzystują nadtle­nek wodoru jako środek leczniczy w najróżniejszych chorobach już około 200 lat.
Zakończone sukcesem użycie nadtlenku wodoru w postaci infuzji do­żylnej zostało przeprowadzone we Francji przez lekarza Nenstena w 1811 roku, co ogłosił w piśmie „Lancet”, wydawanym przez doktorów Terkliffa i Stebbinga, którzy również (1916 rok)
040
używali H2O2 w celu wlewania dożyl­nego w różnych stanach, z dość do­brym efektem terapeutycznym. Mimo to metoda ta do dzisiaj nie zyskała szerszego zastosowania. Spowodo­wane jest to jej prostotą i taniością.
Oczywiście wykorzystanie nad­tlenku wodoru doprowadzi do zachwia­nia ogromnego, niezmiernie dochodo­wego przemysłu, wytwarzającego i dy­strybuującego chemiczne preparaty le­cznicze, który bogaci się za cenę po­gorszenia stanu zdrowia pacjentów.
Rzecz w tym, że medycyna to jedna z najbardziej konserwatywnych nauk, nie zauważających szkody, jaką przynoszą lekarze o wąskich specjali­zacjach. Oczywiście specjaliści są nie­odzowni, znają bowiem wszystkie naj­drobniejsze szczegóły na temat tego czy innego organu lub układu, lecz za­rzucić im można, że nie biorą pod uwa­gę faktu wzajemnego powiązania i zależności wszystkiego w organizmie.
Jak działania lekarzy usprawie­dliwia anatomopatolog? Ból był tłumio­ny środkami przeciwbólowymi, stan zapalny się utrzymywał – podawano środki przeciwzapalne. Organizm pac­jenta był osłabiony – podawano mu wi­taminy. I dlatego nikt nie ma pretensji do lekarza. A chory zmarł w wyniku niedoboru wody w organizmie, zanie­czyszczeń i niedotlenienia. Lecz leka­rzom nie starczyło już rozumu, by się tego domyślić. A jak mają się domyślić, jeśli nikt ich tego nie uczył, bo uczą ich tacy, jak na przykład profesor W. Kisie-low, zastępca dyrektora naukowego Instytutu Naukowo-Badawczego me­dycyny molekularnej im. Sieczenowa, niczego chyba niewiedzący i niechcą­cy wiedzieć o produkcji nadtlenku wo­doru w organizmie, ale z mądrą miną rozprawiający o jego rzekomej szkodli-
wości dla organizmu.
Jednak nie stanowi to usprawie­dliwienia dla lekarzy, którzy doprowa­dzili do śmierci pacjenta. Wszyscy się uczyliśmy, ale najważniejsze jest to, że nie przestaliśmy się uczyć i nie odu­czyliśmy się myśleć samodzielnie.
Iwan Niumywakin – Woda utleniona na straży zdrowia

Dodaj komentarz