Leczenie naturalne

Natura dała Nam wszystko co niezbędne…

Tlen – Iwan Niumywakin

Posted by naturalnel w dniu 10 października, 2014


Tlen
Tlen występuje w przyro-dzie w kilku postaciach: cząsteczkowej [molekularnej] w atmosferze, w orga­nizmie – atomowej, uzyskiwanej z nad­tlenku wodoru, oraz w postaci ozonu, który występuje w przyrodzie szcze­gólnie po burzy, nad morzem, w pobli­żu wodospadów oraz w nieznacznej ilości – w organizmie. Oprócz tego ist­nieją jeszcze izotopy tlenu O17 i O18, i chociaż jest ich skrajnie mało, mogą ze względu na swój potencjał energetycz­ny wnosić wkład w procesy biologiczne organizmu. Istnieją interesujące dane statystyczne: ciąże wielopłodowe i ro­dzenie dzieci o unikalnych cechach związane są z wysokim potencjałem energii i tworzeniem się tych izotopów przy zbyt energicznym kontakcie płcio­wym. I odwrotnie – rodzenie dzieci z zespołem Downa częściej obserwuje się u par wiekowych, w związku z nie­dostateczną ilością energii (tlenu) w organach płciowych.
W rzeczywistości tlen molekula­rny jest niezdolny do działania. Dzięki procesom biochemicznym przekszta­łca się on w tlen atomowy, który stano­wi końcowe ogniwo reakcji – zarówno ozonu jak i nadtlenku wodoru.
Obecnie coraz modniejsza staje się tak zwana „ozonoterapia”, na temat której przeprowadzono już trzy kon­gresy. W rzeczywistości terapia ta nie jest terapią ozonową. Ozon to sub­stancja toksyczna, i aby wykorzystać go wobec człowieka, nieodzowne jest jego określone stężenie. W organizmie momentalnie przeradza się on w tlen atomowy. Innymi słowy: w organizmie działają tylko atomy tlenu (tlen atomo­wy). A zatem działają wszystkie posta­cie tlenu – co prawda z różną energią,
011
ale ostatecznym ogniwem w łańcuchu procesów utleniania jest tlen atomowy.
Dlatego też nazwa „ozonotera­pia” najwyraźniej używana jest w celu przyciągnięcia uwagi do jakoby nowej metody leczenia. W istocie to tlen od­działuje i metoda ta powinna nazywać się „tlenoterapią”.
Mechanizm powstania życia na Ziemi pozostaje do dziś zagadką, lecz większość badaczy zgadza się z tym, że jej atmosfera składała się w znacz­nej mierze z dwutlenku węgla, i organi­zmy roślinne, które się pojawiły, znala­zły w tej substancji nieograniczone za­soby dla fotosyntezy, w procesie której z dwutlenku węgla i wody powstały związki organiczne i wolny tlen, będą­cy podstawą życia biosfery. Jednocze­śnie, przy udziale wysokich temperatur i wyładowań elektrycznych, azot w po­wietrzu, łącząc się z tlenem, tworzył tlenki azotu – substancje dysponujące dość wysoką aktywnością chemiczną – w rezultacie czego pojawiły się pier­wotne cząsteczki białka. Chemikom znany jest fakt, że w roztworach wod­nych krwi tlenki azotu mogą przekszta­łcać się w azotany, a następnie w ami­nokwasy, bez czego nie byłoby moż­liwe życie.
Ponieważ fotosynteza przebiega w wodzie znacznie sprawniej niż na lądzie, w rezultacie tego procesu, w którym biorą udział dwutlenek węgla, tlen, azot i ozon, w atmosferze powstał określony stosunek gazów, który nie zmienia się już od wielu milionów lat: 79% azotu, 1% argonu, 0,033% dwut­lenku węgla.
Oddalając się coraz bardziej od fizjologicznych podstaw życia, uczeni zajmujący się człowiekiem do dnia dzi­siejszego nie odkryli prawdziwej istoty życia komórki: co leży u podstaw jej
procesów życiowych. Zamiana zasz­czepionych w organizmie podstaw Przyrody na metody chemiczne, które osłabiają jego rezerwowe mechanizmy ochronne, sprzyja pojawieniu się coraz to cięższych dolegliwości i skróceniu życia człowieka.
Moje życie tak się ułożyło, że za­jmowałem się działalnością badawczo-naukową od lat sześćdziesiątych XX wieku i poszukiwałem metod leczenia chorób, które rzekomo były nieulecza­lne. Wciąż zadawałem sobie pytanie: jakie naturalne mechanizmy mogą nie dopuścić do żadnych zachorowań w ciągu życia człowieka bez stosowania środków chemicznych? Po pierwsze: oznaczało to w praktyce poszukiwanie praprzyczyny chorób, usunąwszy któ­rą można nie tylko zapobiec choro­bom, ale i pozbyć się tych, które już nam doskwierają.
Po drugie: powszechnie wiado­mo, że tlenu jest w organizmie 65% i nie może zachodzić bez niego żadna reakcja biochemiczna i energetyczna. Na czym polega uniwersalność tlenu, a przede wszystkim – jaki jest mecha­nizm jego działania, i czy istnieje coś, czym można by go było zastąpić? Tym bardziej, że z wiekiem generowanie tlenu z wielu powodów (coraz mniej ruchu, zanieczyszczenie organizmu i inne) ulega znacznemu zmniejszeniu.
Podczas analizy procesów bio­logicznych ustalono, że w organizmie trwa ciągły proces tworzenia przez komórki układu odpornościowego (i nie tylko przez nie, ale i na przykład przez pałeczki jelitowe) nadtlenku wo­doru i ozonu z wody i tlenu cząstecz­kowego, które to substancje wydziela­ją w procesie rozpadu tlen atomowy. A bez niego komórka byłaby martwa!
Idąc dalej, rola tlenu cząstecz-012
kowego w organizmie sprowadza się do tworzenia tlenu atomowego, który zaspokaja zachodzące w strukturach komórkowych procesy utleniania i re­dukcji, a także utrzymuje zdrowie na poziomie komórkowym. Naruszenie tego procesu stanowi właśnie praprzy­czynę chorób.
W ten sposób powstaje trzecia kwestia – jak i co należy robić, by zapo­biec wymienionym nieprawidłowoś­ciom bez uciekania się do stosowania środków farmakologicznych, za pomo­cą których możliwe jest usunięcie jedy­nie skutków, a nie zasadniczej przy­czyny?
Biorąc pod uwagę fakt, że tlen atomowy wytwarzany jest w organiz­mie z wody i tlenu molekularnego przez nadtlenek wodoru i ozon, zdecy­dowano, że przy zaburzeniu tego natu­ralnego procesu (zaburzenia takie obserwuje się wraz z pojawieniem się jakiejkolwiek choroby lub też z obniże­niem możliwości rezerwowych orga­nizmu wraz z wiekiem), należy użyć nadtlenku wodoru w zastosowaniu zewnętrznym, doustnie, w lewaty­wach, a nawet dożylnie.
Efekty nie kazały na siebie długo czekać. Tym bardziej, że metoda sto­sowania nadtlenku wodoru jest bardzo prosta i, co nie mniej istotne, praktycz­nie nic nie kosztuje.
Po czwarte – czy nie można by oddziaływać na organizm efektywniej z użyciem naturalnych metod fizjologi­cznych, dostarczających energii za po­mocą fal ultrafioletowych nie tylko przez naświetlanie z zewnątrz, ale również dożylne? Przez ponad 15 lat trwały poszukiwania zakresu promieni ultrafioletowych, w którym działa każda komórka. Jest to szczególnie ważne, ponieważ pod wpływem ultrafioletu po-
wstaje ozon, który w organizmie błys­kawicznie zmienia się w tlen atomowy.
W celu osiągnięcia zamierzone­go efektu określono czas oddziaływa­nia, zakres promieni ultrafioletowych i ilość napromieniowywanej krwi, w re­zultacie czego zbudowano instrument „Helios-1″ do zastosowania w medycy­nie, „Helios-2″ – do użytku w weteryna­rii, i maszynę MU-FOR – w gospodar­stwach rolnych.
Okazało się, że promieniowanie ultrafioletowe, oddziałując na krew, sprzyja szybszej przemianie tlenu mo­lekularnego w atomowy, przy czym do­datkowo wytwarza ozon, również błys­kawicznie przekształcający się w tlen atomowy, wykazujący silne działanie normalizujące naruszone procesy bio­energetyczne.
Z początku metoda była oczy­wiście dopracowywana i sprawdzana na zwierzętach – bydle rogatym. Na przykład u krów ras wysokomlecznych, szczególnie tych sprowadzanych z za­granicy, w związku ze złymi warunkami chowu rozwijał się ropień kopyta, z któ­rym nie można było sobie poradzić.
Po jednym, dwóch zabiegach naświetlania, dolegliwość ustępowała. Cielęta, które dopiero co przyszły na świat stawały się rześkie i wyprzedzały swych rówieśników pod względem wzrostu, wagi oraz innych parametrów. Doświadczenia kliniczne, przeprowa­dzone potem przez wiodące instytucje naukowe kraju, potwierdziły wysoką efektywność leczniczo-profilaktyczne­go zastosowania proponowanego in­strumentu praktycznie we wszystkich dolegliwościach.
Tlen stanowi najbardziej rozpow­szechniony pierwiastek na Ziemi. W atmosferze jest go około 21%, w skła­dzie wody – około 89%, w ludzkim or-013
ganizmie – około 65%.
Czysty tlen występuje prawie wyłącznie w atmosferze, i jego ilość szacuje się na 1015 ton. Jest to tlen molekularny [cząsteczkowy], stano­wiący podstawę wszystkich procesów biologicznych na Ziemi. W obecnej epoce geologicznej obieg tlenu zwią­zany jest przede wszystkim z węglem i wodorem. Na przykład w skład białek, poza węglem (50-55%), tlenem (19-24%) i wodorem (6,5-7,5%), w minima­lnych ilościach wchodzą i inne pier­wiastki (fosfor, żelazo, siarka, miedź itp. – prawie połowa tablicy Mendeleje-wa), od elektrolitycznej równowagi których zależy prawidłowe funkcjono­wanie komórek. Ogromne znaczenie w tym układzie mają jednak tlen i dwutle­nek węgla.
Tlen sprzyja spalaniu substancji trafiających do organizmu. Co ma miejsce w organizmie, a właściwie w płucach, podczas wymiany gazowej? Krew, przechodząc przez płuca, nasy­ca się tlenem. W tym czasie skompli­kowany twór, jakim jest hemoglobina, przekształca się w oksyhemoglobinę, która wraz z substancjami odżywczymi jest rozprowadzana po całym organi­zmie. Krew przybiera przy tym intensy­wnie czerwoną barwę. Wchłonąwszy w siebie wszystkie przetworzone pro­dukty przemiany materii, krew przypo­mina już ściek. W płucach, przy dużej koncentracji tlenu, produkty rozkładu ulegają spaleniu, i zbędny dwutlenek węgla zostaje wydalony.
Kiedy organizm jest zanieczy­szczony w przebiegu różnych chorób płuc, u pacjentów palących itp. (gdy zamiast oksyhemoglobiny powstaje karboksyhemoglobina, w istocie bloku­jąca cały proces oddychania), krew nie tylko nie oczyszcza się i nie odżywia
nieodzownym tlenem, ale w takiej pos­taci wraca do tkanek, i człowiek dosta­je zadyszki, spowodowanej niedosta­teczną ilością tlenu. Krąg się zamyka i już kwestią przypadku pozostaje, w jakim miejscu układ ulegnie awarii.
Z drugiej strony im pożywienie jest bliższe przyrodzie (roślinne), pod­dane jedynie nieznacznej obróbce, tym więcej znajduje się w nim tlenu, uwalniającego się podczas reakcji bio­chemicznych. Dobre odżywianie nie oznacza przejadania się i łączenia wszystkich produktów żywnościowych „do kupy”. W smażonych, konserwo­wanych produktach żywnościowych tlenu nie ma w ogóle. Taki produkt staje się „martwy” i dlatego do jego trawienia potrzeba jeszcze większej ilości tlenu. To jednak tylko jedna stro­na problemu.
Działanie naszego organizmu zaczyna się od jego jednostki struktu­ralnej – komórki, w której jest wszystko, co nieodzowne do życia, czyli przetwa­rzania i wchłaniania żywności, przet­warzania substancji w energię i wyda­lania zużytych substancji.
Jednak proces uzyskania energii i użycie jej w komórce w dalszym ciągu jest rozpatrywany przez współczesną naukę z punktu widzenia praw chemi­cznych, zgodnie z którymi szybkość zachodzących reakcji nie powinna przekraczać 1 x 106c-1. Oznacza to, że w żywej komórce nie ma miejsca na reakcje kwantowe przebiegające z ogromną szybkością. Dodatkowo ist­nieje wiele przesłanek, że procesy bio-utleniania kończą się u nas nie pow­staniem witaminy B2 (ATP), tylko pow­staniem pola elektromagnetycznego o wysokiej częstotliwości i zjonizowane-go promieniowania protonowego.
Oryginalne zdanie na ten temat
014
– z punktu widzenia procesów biofizy-cznych, zachodzących w organizmie -wypowiedział wielki, z woli Boga, chi­rurg, Gieorgij Nikołajewicz Pietrako-wicz. Jak dowiódł, komórka zdolna jest nawet wytwarzać tlen i energię, dzięki tworzeniu wolnych rodników nasyco­nych kwasów tłuszczowych. Lecz musi do tego otrzymać bodziec energetycz­ny, który zapewniają erytrocyty we krwi.
Wiadomo, że cząsteczka erytro­cytu jest naładowana ujemnie [autoro­wi chodzi o ujemny ładunek cząste­czki substancji, która znajduje się w błonie komórkowej erytrocytu; ujemny ładunek obserwuje się na powierzchni całej komórki erytrocytu]. Wytwarzany w procesie reakcji bioenergetycznej w błonie erytrocytu elektron przyciąga wchodzący w skład hemoglobiny atom żelaza. Dlatego w krążącej krwi żelazo zawsze jest dwuwartościowe. Pozos­tała część nagromadzonych elektro­nów zużyta zostaje na naładowanie całego erytrocytu. Wielkość tych ła­dunków u różnych erytrocytów jest róż­na w zależności od ich wieku i stanu. Zadziwiające, że mający średnicę 3-4 razy większą od naczynia włosowate­go [kapilary] erytrocyt, mimo wszystko przez nie przechodzi. Jak to się dzie­je?
Pod ciśnieniem krwi w kapila-rach, niczym w kolejce, gromadzą się erytrocyty (pod mikroskopem wygląda­ją jak ułożone w słupek monety). Po­nieważ posiadają kształt soczewki podwójnie wklęsłej, w przestrzeni mię­dzy nimi w płucach znajduje się mie­szanka powietrzno-tłuszczowa, a w komórkach – błonka tlenowo-tłuszczo-wa.
W warunkach aerobowych (tle­nowych) swobodne utlenianie nasy-
conych kwasów tłuszczowych błon ko­mórkowych odbywa się jak zwykłe spalanie, w rezultacie czego powstaje woda, dwutlenek węgla i ciepło. Po­nadto w warunkach anaerobowych (przy niewystarczającej ilości tlenu) za­chodzi reakcja powstawania ciał keto­nowych (aceton, aldehydy) oraz spirytusu (w tym etylowego). Zachodzi rów- nież zmydlenie tłuszczów przez substancje czynne powierzchniowo, tak zwane surfaktanty.
I oto na skutek powstania w kapilarach ciśnienia, między erytrocy­tami ma miejsce detonacja-wybuch jak w silniku spalania wewnętrznego. W charakterze świecy występuje tu atom żelaza, przechodzący ze stanu dwu-wartościowego w trójwartościowy, a jeśli wziąć pod uwagę, że w skład jed­nej cząsteczki hemoglobiny wchodzą tylko 4 atomy żelaza, a w jednym ery­trocycie jest ich około 400 milionów, możecie sobie wyobrazić, jaka jest siła wybuchu. Nie wyrządza to jednak szkody, ponieważ wszystko zachodzi na poziomie molekularnym, atomo­wym i w małej przestrzeni.
Fizycy dowiedli, że na porusza­jącą się w polu elektromagnetycznym, naładowaną cząsteczkę oddziałuje siła Lorenza, która zakrzywia trajektorię ru­chu erytrocytu, rozszerzając przy tym mikrokapilary i zmuszając erytrocyt do przeciskania się przez otwór, który jest od niego 3-4-krotnie mniejszy. Siła ta jest tym większa, im wyższy jest ładu­nek erytrocytu, im silniejsze pole mag­netyczne. Dzięki temu usprawnia się przebieg procesów zachodzących w tkankach i szybciej ulegają likwidacji procesy patologiczne.
Pod wpływem wybuchu w płu­cach ma miejsce sterylizacja powie­trza, wytrąca się woda i utrzymywana
015
jest temperatura ciała. W momencie zatrzymania się owego „słupka monet” i ściśnięcia erytrocytu w kapilarze w rezultacie wybuchu, zachodzi wydzie­lenie energii cieplnej i elektrycznej oraz swobodne utlenianie produktów przy pomocy tlenu znajdującego się w pły­nie międzykomórkowym. Jednocześ­nie uwalniają się „okienka” w błonach komórkowych i tam zmierza potas (w związku z różnicą gęstości płynu wewnątrz i na zewnątrz komórki), ciąg­nąc za sobą tlen, wodę i wszystkie substancje w niej rozpuszczone.
Najważniejsze jednak w tym pro­cesie jest to, że koncentracja tlenu cząsteczkowego i dwutlenku węgla musi mieścić się w granicach wielkości przytoczonych w tabeli. Jeśli tlenu bę­dzie więcej – oczywiście kosztem zniejszenia ilości dwutlenku węgla -nastąpi skurcz kapilar, co doprowadzi do zachwiania procesu zaopatrywania tkanek w niezbędne składniki i odpro­wadzania odpadów, tak więc najpierw będą miały miejsce zmiany czynnoś­ciowe, a następnie patologiczne.
Ponieważ komórkom praktycz­nie wiecznie brakuje tlenu, człowiek zaczyna głęboko oddychać. Jednak nadmiar tlenu atmosferycznego nie za­wsze jest korzystny. Częściej okazuje się przyczyną powstawania wolnych rodników. Pobudzone niewystarczają­cą ilością tlenu atomy komórek, wchodząc w reakcje biochemiczne z wolnym tlenem cząsteczkowym, sprzyjają właśnie powstawaniu wol­nych rodników, mających na swej or­bicie niesparowany elektron.

 

Iwan Niumywakin – Woda utleniona na straży zdrowia

Dodaj komentarz